Jeśli Cuzco było dla Inków „pępkiem świata”, to Sacred Valley, czyli Święta Dolina Inków musiała być prawdziwym sercem ich Imperium. To właśnie w tych rejonach, po dziś dzień, można podziwiać ruiny wielu miast i twierdz z czasów świetności Inków. Podobno, by zapoznać się dokładnie ze wszystkimi zabytkowymi miejscami w tym rejonie, trzeba by spędzić tu ponad rok.
Niestety my z braku czasu musieliśmy ograniczyć się tylko do tych najbardziej popularnych i najłatwiej dostępnych. Mimo tego, lista odwiedzonych przez nas, w ciągu dwóch dni, miejsc jest dość długa. Część z nich zobaczyliśmy w ramach zorganizowanej wycieczki, inne na własną rękę – podróżując wypożyczonym samochodem.
Ruszając z Cuzco w stronę miejscowości Pisac, gdzie właściwie zaczyna się Święta Dolina Inków, mija się kilka bardzo ciekawych inkaskich kompleksów. Sacsayhuamán (by ułatwić turystom wymowę, przewodnicy tłumaczą by po prostu mówić 'sexy woman’) to twierdza, której kształt z lotu ptaka, wraz z położonym w dole Cuzco, miał przypominać kształt pumy. Najwyraźniej widać to podobieństwo obserwując charakterystyczny kształt murów obronnych – to zęby drapieżnika.
Zaledwie kilka kilometrów od Sacsayhuamán odnajdujemy ruiny jednej z największych świątyni w regionie – Q’enqo czyli Zygzak. Tutaj odprawiano różne rytuały religijne, często związane z ofiarami ze zwierząt – najczęściej lam. Ciekawostkę stanowi olbrzymi głaz, który podobno o określonej porze rzuca cień w kształcie pumy.
Kolejne kilka kilometrów drogą w stronę Pisac i przejeżdżamy koło następnych kompleksów ruin. Typowo obronnych w Pucapucara i wyjątkowych, pełniacych niegdyś rolę wodnej świątyni lub łaźni w Tambomachay (do dziś po kamiennych tarasach i kanałach płynie tędy woda z gór).
Krętą, górską drogą docieramy w końcu do doliny rzeki Urubamba, czyli do Świętej Doliny Inków. Miejscowość Pisac słynie z dwóch rzeczy. Inkaskich ruin położonych wysoko w górach nad współczesnym miastem i największego w regionie niedzielnego targu, na którym można kupić niemal wszystko.
Nie znajdziecie na mapie miejscowości, ani twierdzy o takiej nazwie. Cuy to po hiszpańsku świnka morska (czyli od niedawna oficjalnie kawia domowa). A czemu znowu piszemy o śwince i to w takim towarzystwie? Bo jest takie miejsce w Świętej Dolinie Inków w którym rządzi świnka morska… przynajmniej na talerzu.
Gdzieś pośrodku drogi między Pisac, a Urubambą po obu stronach jezdni nagle wyrastają rzędy restauracji, przed którymi stoją miłe panie z długimi kijami. A na kijach, jak już pewnie się domyślacie dumnie spoczywają pieczone świnki morskie. Widok jest naprawdę imponujący. Kilkanaście restauracji i przed każdą pani, kije i świnki! I to właściwie cała miejscowość. Tym razem ograniczyliśmy się tylko do zdjęć…
Jadąc dalej wzdłuż doliny rzeki Urubamba docieramy do malutkiego miasteczka, które dla turystów jest ważne z dwóch powodów. Po pierwsze tutaj wielu z nich wsiada w pociąg w kierunku Machu Picchu. Po drugie, ważniejsze, to tutaj właściwie w środku współczesnego miasteczka wyrasta kompleks inkaskich ruin ze Świątynia Słońca na samym szczycie.
By tu dotrzeć trzeba odbić z doliny Urubamby w kierunku Chinchero. To wyglądające jak lądowisko statków kosmicznych miejsce w rzeczywistości było najprawdopodobniej wielkim laboratorium rolniczym w którym Inkowie badali wpływ klimatu na wzrost roślin uprawnych. Różnica wysokości pomiędzy najwyższym i najniższym tarasem wynosi 30 metrów, co sprawia że średnie roczne temperatury różnią się tu o 15°C. Woda dostarczana jest na poszczególne poziomy tarasów za pomocą skomplikowanego systemu nawadniającego.
Jedno z naszych ulubionych miejsc w całej Świętej Dolinie Inków. Ukryty między szczytami gór kompleks ponad 3000 salin. Słona woda spływa tutaj kanałami z naturalnego źrodła do niewielkich, prostokątnych basenów. Tam woda odparowuje na słońcu i umożliwia pozyskanie soli. Pierwsze saliny zostały wybudowane w tym miejscu za czasów Inków.
Praktyczna uwaga dla chcących podziwiać Salineras de Maras w pełnej krasie – jeśli przyjedziecie tu w godzinach popołudniowych, to kompleks będzie niestety zacieniony… oczywiście można uznać to za zaletę, bo będzie chłodniej, ale pod kątem robienia zdjęć lepiej być tu rano.
Naszą dwudniową wędrówkę po Dolinie Inków zakończyliśmy w Chinchero. Tu można podziwiać zarówno inkaskie mury w centrum miasta, tarasowe pola (na których do dzisiaj miejscowi uprawiają ziemie), jak i okazały kościół wzniesiony przez Hiszpanów pod koniec XVI wieku.
Niestety na odwiedzenie innych miejsc w Dolinie Inków nie wystarczyło już czasu. Oczywiście przed nami ciągle pozostaje perła w inkaskiej koronie – Machu Picchu.
Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę.
Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad.
Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę Booking.com. To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj.
Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze.
Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach.
Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!
Wspaniałe widoki! Świnki morskiej chyba bym nie zjadła…
Chcieliśmy jeszcze wypić koktajl z żaby, ale na to nam nie wystarczyło odwagi 😉
Tam jest cudownie 😉 Peru to moje marzenie, może kiedyś uda mi się tam wybrać 🙂 pięknie pokazane
Życzymy Wam tego z całych sił. Peru to piękny kraj, niesamowicie zróżnicowany i kolorowy. Naprawdę wart odwiedzenia choć raz w życiu!
Raz musze tam być, tak jak piszesz 🙂 nie wiem jak ja lot przeżyje bo to główny powód dlaczego jeszcze w dalekich stronach nie byłam 🙂
Może trudno w to uwierzyć, ale u nas Asia też nie lubi latać. Na szczęście w dwójkę raźniej i jakoś dajemy radę. Warto też pamiętać, że na długich trasach samoloty są większe, wygodniejsze i można powiedzieć „lepsze”. Mniej czuć turbulencje, lądowania i starty są łagodniejsze. Oczywiście trzeba przetrwać wiele godzin w małej przestrzeni, ale jak się uda zasnąć to już połowa sukcesu 🙂
ja wiem jak to wygląda 🙂 mój syn mając 13 lat leciał do LA 12 godzin i mówił że jest rewelacja, my lecieliśmy do Dubaju LINIAMI Emirates- sam luksus i tak na tabletkach byłam, ja nawet na 1,5 godz lot do Włoch faszeruje się 🙂 to już chyba fobia 🙂 a tak uwielbiam podróżować. Jedynie gdzie lecę i tam mogę bez tabletek to właśnie Lofoty 🙂 🙂