Japonia to prawdziwy raj dla smakoszy, jednak większości z nas kuchnia tego kraju kojarzy się przede wszystkim z sushi. Przyznam, że przed wyjazdem do Kraju Kwitnącej Wiśni i moja wiedza na ten temat była dość przeciętna. Może dlatego, że nie lubię sushi, nie interesowałam się nigdy tematem i nie zastanawiałam co jeszcze można zjeść w Japonii. Sushi było w Polsce od lat, a dopiero niedawno pojawiły się restauracje serwujące makarony soba, ramen czy udon. A ilu z Was wie, że Japończycy są wytrawnymi mięsożercami?
Fakt, że oboje nie jesteśmy fanami sushi przyczynił się do poszukiwania przez nas alternatywnych smaków i zaowocował naprawdę ciekawymi odkryciami kulinarnymi. Zobaczcie, co oprócz sushi można zjeść w Japonii.
Ramen oczywiście jadłam wielokrotnie przed wyjazdem na japońskie wakacje. Śmialiśmy się, że uratuje nam życie, jeśli okaże się, że nic innego nie będziemy w stanie zjeść. Bo tak jak polski rosół – ramen jest dobry na wszystko. Ramen, czyli cienki pszenny makaron alkaliczny, podaje się na bazie rybnej lub mięsnej z dodatkiem tare (czyli esencji smaku słonego) i oleju smakowego. Na wierzchu często znajdują się plastry mięsa wieprzowego i połówki jajek. Do dekoracji używa się również szczypioru. Wersji ramenu jest podobno co najmniej kilkadziesiąt. Różnią się konsystencją, dodatkami, ostrością czy zawartością tłuszczu, a także rodzajami użytych składników. Można też wyodrębnić odmiany regionalne, jak na przykład Hakata Ramen, o którym pisałam przy okazji wizyty w Fukuoce.
W Japonii ramen to „fast food”, który można dostać prawie wszędzie. Nic dziwnego, bo Japończycy lubią go jeść na lunch, obiad czy kolację. Jest to również danie, które spożywa się by zminimalizować negatywne skutki picia alkoholu – przed wyjściem na piwo lub po wypiciu zbyt dużej ilości wyskokowych trunków. Przy spożywaniu ramenu wskazane jest siorbanie – po to by ostudzić gorące składniki. Gdy w misce zostanie nam trochę bulionu możemy też wypić go prosto z naczynia. Duża porcja kosztuje od 500 do 1000 jenów.
Z tą zupą połączyła mnie klasyczna relacja „hate-love“. Gdy spróbowałam jej po raz pierwszy nie mogłam uwierzyć jak można jeść coś tak okropnego. Ale z każdym kolejnym łykiem zaczynałam doceniać smak miso, a pod koniec wyjazdu wypijałam dwie porcje – moją i Krzysia. Gdy wróciliśmy do Polski naprawdę zatęskniłam za tą zupą!
Sporządzana jest ona na bazie dashi, czyli bulionu z wodorostów i płatków ryby bonito, z dodatkiem pasty sojowej miso i różnych innych składników, w zależności od regionu i osobistych upodobań. Często dodaje się ryby, tofu i wodorosty wakame, a według tradycji dodatki powinny odzwierciedlać aktualną porę roku.
Kolejna odmiana japońskiego makaronu – tym razem z mąki gryczanej, o grubości zbliżonej do znanego wszystkim spaghetti. Podaje się go na zimno (latem) lub na ciepło (zimą). W restauracjach często znajdziemy tańszą wersję soba z dodatkiem mąki pszennej, ale najlepsze makarony składają się w 100% z gryki.
Soba na ciepło zanurzony jest w mięsnym wywarze, natomiast w wersji na chłodno serwuje się go ze słodkim sosem sojowym tsuyu, wasabi i zieloną cebulką. Japończycy wierzą, że nitki makaronu soba symbolizują długie życie. Gryka jest bardzo bogatym źródłem cennych minerałów, zwłaszcza magnezu i żelaza. Dostarcza również dużo błonnika, który reguluje procesy trawienia.
Soba pełni też ważną rolę w kulturze japońskiej. W ostatni dzień roku spożywa się specjalny makaron zwany toshikoshi soba (soba przejścia do nowego roku), który symbolizuje pomyślność i długowieczność.
Podobno istnieje też zwyczaj wręczania soby w prezencie nowym sąsiadom (soba może oznaczać makaron oraz „obok“), co oznacza, że chcemy budować dobre stosunki sąsiedzkie.
Udon to gruby makaron pszenny, który wywodzi się z okresu Nara. Początkowo przyrządzano go z mieszanki mąki ryżowej i pszennej, ale już w średniowieczu przyjął postać pod którą znany jest do dziś. Udon serwowany jest na ciepło w wywarze zwanym tyusu. Najpopularniejsze odmiany to kake-udon (z siekanym porem), kitsune-udon (z porcją smażonego tofu) i tsukimi-udon (z surowym jajkiem).
Pochodzenie pierożków gyoza od lat jest tematem licznych dyskusji. Według niektórych jest to danie chińskie, według innych japońskie. Pierożki gyoza w wersji japońskiej gotowane są na parze lub smażone w głębokim oleju. Mięsny farsz doprawiony jest porem i imbirem, co nadaje potrawie charakterystyczny, orientalny smak. Pierożki podawane są jako przystawka. zawsze w towarzystwie sosu sojowego.
Tonkatsu to właściwie nic innego jak kotlet schabowy w chrupiącej panierce, krojony w poręczne paski, by wygodnie było spożywać go pałeczkami. Na talerzu znajduje się zwykle w towarzystwie cieniutko poszatkowanej białej kapusty, ryżu i opisywanej wcześniej zupy miso. Kotlet polewany jest często sosem o tej samej nazwie, który powstaje z połączenia keczupu, sosu Worcestershire, sosu ostrygowego i cukru.
Yakisoba to w dosłownym tłumaczeniu smażony makaron. Mimo że w nazwie pojawia się „soba“, yakisoba to makaron pszenny. W najprostszej wersji serwowany jest z sosem, ale doskonale smakuje również z warzywami i z mięsem.
Gyudon oznacza dosłownie miskę wołowiny. To cienko pokrojone kawałki mięsa, duszone z dodatkiem cebuli w słodkim sosie na bazie rybnego bulionu dashi, sosu sojowego i mirinu, podawane na porcji ryżu. Gyudon można zjeść zarówno w restauracjach jak i barach szybkiej obsługi. Częstym dodatkiem jest surowe jajko, które – muszę przyznać – nie przeszło mi przez gardło (Japończycy bardzo lubią surowe jajka!!).
Yakiniku to prawdziwa uczta dla mięsożerców. Grillowanie mięsa nie jest niczym nowym, jednak restauracja w której każdy grilluje swoje mięso sam – a i owszem. Palenisko z kratką znajduje się po środku stołu, tak by każdy miał do niego dostęp. Kelner rozpala ogień, a następnie podaje wybrany rodzaj mięs i warzywa. Taki rodzaj spożywania posiłku sprzyja koleżeńskim wypadom, więc do knajp przychodzą zwykle całe rodziny lub grupy znajomych. Jedynym minusem jest to, że zapach dymu zostaje z nami długo po opuszczeniu restauracji. W środku jest też zazwyczaj bardzo gorąco, dlatego obowiązkowo zamówcie do smażonego mięsa kufel zimnego piwa.
Yakitori to japońska potrawa z kilkusetletnią tradycją. To nic innego jak szaszłyki mięsne opiekane na węglu drzewnym. Najczęściej spotkać je można na ulicznych straganach (na przykład przy świątyniach), ale są też restauracje specjalizujące się w przygotowywaniu tej potrawy (tzw. Yakitori-ya). Oprócz kawałków mięsa na szaszłyki nadziewane są również podroby, bo nic nie może się zmarnować.
Jeden szaszłyk kosztuje 100-200 jenów.
O okonomiyakach pisałam przy okazji wizyty w Osace. To fastfood nazywany niekiedy japońską pizzą, który jest połączeniem ciasta naleśnikowego z omletem lub sadzonym jajkiem oraz kapustą. Te składniki stanowią jego bazę, do której dodaje się owoce morza, bekon, rozmaite sosy i posypki. Bo sama nazwa oznacza dosłownie „jak kto lubi” lub „pieczone do smaku”. Niektóre okonomiyaki zawierają w sobie również porcję smażonego makaronu yakisoba i wtedy trudno sprostać takiemu „naleśnikowi”. Okonomiyaki je się specjalną łopatką, która jednocześnie służy do ich krojenia, a w restauracjach które je serwują stoły mają wbudowaną specjalną płytę grzewczą, tak by placki cały czas się delikatnie podgrzewały. Niebagatelne znaczenie dla smaku całego dania ma brązowy, słodko-ostry sos teppanyaki, którym pokryty jest placek. To mikstura przypominająca mieszankę ketchupu, musztardy, sosu sojowego, sosu Worcestershire i cukru, która nadaje ostatecznego charakteru całemu daniu. Placki polewa się również majonezem i posypuje suszonymi wodorostami.
Tako to ośmiornica, yaki smażenie, a takoyaki to kawałki ośmiornicy zanurzone w cieście naleśnikowym, podawane w formie kulek o średnicy ok. 3-5 cm.
Przygotowuje się je w specjalnych żeliwnych patelniach z półkulistymi wgłębieniami. Najlepsze takoyaki w Tokio serwowane są w popularnej sieciówce Gindaco, która znajduje się między innymi w dzielnicy Harajuku nieopodal stacji kolejowej.
Tempura to jedno ze sztandarowych dań kuchni japońskiej. Co ciekawe potrawę sprowadzili do kraju prawdopodobnie Portugalczycy w XVII wieku. Krewetki, kawałki kalmara oraz różne warzywa (bakłażana, dynię, słodkie ziemniaki czy grzyby shitake) zanurza się w cieście z mąki, wody i jajka i smaży na gorącym oleju. Tak przygotowane składniki macza się w wywarze z bulionu dashi, sosu sojowego i mirinu. To jedna z nielicznych wysokokalorycznych potraw japońskich.
Nazwa kare raisu pochodzi od angielskiego curry rice. To właśnie dzięki Brytyjczykom danie trafiło do Japonii. Pierwsze wzmianki na temat tej potrawy sięgają lat 70. XIX wieku. Główne składniki japońskiej wersji to cebula, ziemniaki, marchew oraz mięso i lepki ryż. Na początku XX wieku jedna z japońskich firm stworzyła kostkę curry (pastę curry w kostkach), dzięki czemu przygotowanie tej potrawy stało się bardzo proste. Być może z tego powodu jest to jedno z najczęściej przyrządzanych dań w japońskich domach. Japońskie curry nie jest tak ostre jak indyjskie, często zawiera nawet słodką nutę (by nadać słodkości dodaje się na przykład jabłko albo kostkę czekolady).
Tamagoyaki to nic innego jak japoński omlet. Sama nazwa tamago oznacza jajko. Omlet powstaje na kwadratowej patelni, by mógł przybrać odpowiedni kształt. Jajka doprawione są sosem sojowym oraz odrobiną cukru, soli, mirinu a także bulionem dashi. Tamago jest nie tylko idealnym dodatkiem do sushi, ale też osobnym daniem, które podawane jest z różnymi dodatkami i staje się coraz bardziej popularne w restauracjach serwujących sushi. Japoński omlet jest bardzo delikatny, lekki i wilgotny. Smakuje naprawdę doskonale.
Karaage to japoński sposób przyrządzania potraw, który polega na smażeniu kawałków mięs w głębokim oleju, na co zresztą wskazuje sama nazwa: kara-age to smażenie po chińsku. Jest to odpowiednik „nuggetsów“, bo najczęściej wykorzystuje się kurczaka, a konkretnie mięso z udek. Danie pojawia się w restauracyjnych kartach, ale często też sprzedawane jest w budkach jako lokalny fast food.
Zaciekawiły Cię potrawy z Kraju Kwitnącej Wiśni? Przeczytaj także nasz wpis o japońskich słodyczach, a dowiesz się o słodkościach z sosem sojowym, wasabi i innych nietypowych smakach.
Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę.
Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad.
Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę Booking.com. To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj.
Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze.
Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach.
Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!
To zdecydowanie moje smaki, wszystko wygląda świetnie.
I świetnie smakuje! Japończycy przygotowują dania z niebywałą dbałością o detale, nawet na stacji kolejowej można zjeść pyszny, ŚWIEŻY i ładnie podany obiad. Tęskno nam za pysznym ramenem!
Oj nie wiem czy bym się odnalazła w tych Japońskich smakach.
Szczerze powiem, że mi było ciężko, zwłaszcza na początku. Asia czuła się jak ryba w wodzie, a ja tęskniłem za „normalnym” jedzeniem. Ale po pewnym czasie można się przyzwyczaić, a także odnaleźć coś co będzie nam pasować nawet w tak oryginalnej kuchni. Ja polubiłem wszelkiego rodzaju zupy z ramenem na czele 🙂
Ja tu zostaję i nie wychodzę!!!
Uwielbiam kuchnię japońską i właśnie sushi i sushimi najbardziej.
Wyobraźcie sobie, że będąc w Kuala Lumpur siedem lat temu, odkryliśmy wspaniałą restaurację japońską w hotelu w którym mieszkaliśmy.
Wróciliśmy tam rok temu, kiedy Marek miał urodziny.Poezja!
Zresztą gdzie tylko jestem to szukam japońskich restauracji.Jak jestem u Marka w Australii to kupujemy kawałek najlepszego błękitnopłetwego tuńczyka i robimy sobie sushimi w domu.
Pięknie to wszystko zebrałaś!
Muszę tu pobuszowac w wolnym czasie!
Pozdrawiam-)
To tu się trochę różnimy. Łatwiej się dogadasz z @JoannaIdziemyDalej:disqus niż ze mną. Ona lubi kuchnie japońska, ja… no cóż – powiedzmy że nie jestem fanem. A i nie pamiętam, czy Asia gdzieś o tym pisała, ale ja swoje pierwsze sushi w życiu zjadłem właśnie w Japonii. Nigdy wcześniej nie odważyłem się, ale stwierdziłem, że jak już jesteśmy w jego ojczyźnie to trzeba popróbować… I chyba tak zostanie – sushi będę jadał tylko jak będziemy odwiedzać Kraj Kwitnącej Wiśni.