W Tokio pogoda zdecydowanie nam nie dopisywała. Miasto pożegnało nas ulewnym deszczem, więc na dworzec dotarliśmy przemoczeni, ale jednocześnie podekscytowani, bo czekała nas podróż jednym z superszybkich japońskich pociągów – Shinkansenów.
Już sam widok wjeżdżającego na stację expresu jest niesamowity. Pojazd przypomina bardziej rakietę niż pociąg. Niektóre modele rozwijają prędkość ponad 300km/h. A dodatkowo znane są ze swojej punktualności. Wjeżdżają i wyjeżdżają ze stacji z dokładnością co do sekundy i to nie są żarty. Według ich rozkładu spokojnie możecie regulować zegarki. Spore wrażenie zrobiła też na nas dokładność z jaką zatrzymują się na peronie. Drzwi wagonów trafiają zawsze co do centymetra w wyznaczone miejsca, tak by posłusznie oczekujący w kolejce pasażerowie mogli komfortowo wsiąść do swojego przedziału.
Jeśli będziecie na stacji Tokyo Station powinno Wam się udać, zaobserwować niesamowity ”spektakl”. Gdy pociąg kończy bieg, a wszyscy pasażerowie opuszczą skład, wchodzi do niego równocześnie kilkanaście osób z serwisu sprzątającego. Czytaliśmy, że posprzątanie całego Shinkansena, tak by był gotowy do dalszej trasy, zajmuje im 7 minut. Trudno w to uwierzyć, ale widzieliśmy to na własne oczy. Osoby sprzątające mają dokładnie przydzielone role i ruchy dopracowane do perfekcji niczym roboty. Wyprostowanie i przekręcenie fotela zgodnie do kierunku jazdy – raz; podniesienie rolety przeciwsłonecznej w oknie – dwa; zerwanie starego pokrowca z zagłówka fotela – trzy; założenie nowego pokrowca – cztery… itd.
A jak jest w środku wagonu? Ascetycznie, ale i komfortowo. Fotele są wygodne i rozkładane. Co więcej, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek w jakimkolwiek innym środku transportu miał tyle miejsca na nogi co tutaj. Sama podróż jest bardzo przyjemna, a zawrotną (zwłaszcza jak na polskie standardy) prędkość odczuwa się właściwie tylko na początku.
Po zaledwie 50 minutowej przejażdżce Shinkansenem z Tokio, na stacji Utsunomiya przesiadamy się w już bardziej tradycyjny miejski pociąg – JR Nikko Line. Po kolejnych 45 minutach podróży docieramy do naszego pierwszego celu wyprawy poza japońska stolicą, czyli niewielkiej górskiej miejscowości Nikko. Słynie ona z malowniczej lokalizacji pośrodku Parku Narodowego Nikko Kokuritsu Koen oraz kompleksu świątyń na czele z mauzoleum jednego z shogunów, dawnych władców Japonii – Tokugawy Ieyasu.
Niestety deszcz, którym pożegnało nas Tokio, nie przestał padać nawet na sekundę dlatego zwiedzanie okolicy odłożyliśmy na kolejny dzień, a wieczór postanowiliśmy spędzić relaksując się w hotelowym pokoju.
Jak się jednak okazało pokój ulokowany na poddaszu, na które wchodziło się po drabinie, był wielkości leżącego w nim materaca i nie sprzyjał spędzaniu tam wolnego czasu. Choć musimy przyznać, że był „mountain view”, tak jak zaznaczono na stronie.
Na szczęście hostel, w którym zamieszkaliśmy, miał też inne zalety. Kolacja okazała się wspaniałym wspólnym posiłkiem przygotowywanym na żywo przez gospodarzy, który tak bardzo zintegrował gości, że kilka kolejnych godzin spędziliśmy na rozmowach z ludźmi z całego świata o ich podróżach, doświadczenia i przygodach.
Noc minęła spokojnie, poza małym incydentem. W pewnym momencie obudziliśmy się równocześnie, bo oboje mieliśmy nieodparte wrażenie, że dom się jakoś dziwnie trzęsie. Nie wstaliśmy – spojrzałem tylko na zegarek była 3:10. Rano sprawdziłem w internecie. Tak! To było trzęsienie ziemi! Nie było bardzo blisko, ani bardzo silne, a jednak odczuwalne! Dziwne wrażenie… bardzo dziwne.
Szczegółowe dane o trzęsieniu ziemi.
Nikko i okolice zapewnią turystycznych atrakcji na co najmniej jeden dzień, ale większość turystów spędza tu zaledwie kilka godzin, koncentrując się na zwiedzaniu świątyń i zabytków. Ci dysponujący większą ilością czasu ruszają autobusem w pobliskie góry, by podziwiać okoliczne wodospady i jeziora. Nam udało się to wszystko zgrabnie połączyć, dzięki czemu zobaczyliśmy i świątynie i trochę natury.
Kompleks świątynny to olbrzymi teren położony na pięknie zalesionych wzgórzach – punkt obowiązkowy wizyty w Nikko. Najważniejszym kompleksem świątyń jest Toshogu, czyli mauzoleum poświęcone ostatniemu z trzech wielkich „zjednoczycieli” Japonii, Ieyasu Tokugawie. To właśnie tu nad wejściem do stajni można odnaleźć słynne trzy mądre małpy symbolizujące buddyjskie przysłowie „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”. 🙈🙉🙊 Warto wejść po długich kamiennych schodach na sam szczyt kompleksu. Już sama droga piękną aleją wśród drzew cedrowych wynagrodzi trud wspinaczki. Wychodząc koniecznie wejdźcie do świątyni Honjido – to chyba jedyne miejsce na świecie gdzie możecie usłyszeć śpiew smoka!
Jedną z ciekawszych świątyń oddaloną na wchód od Toshogu jest Rinno-ji. Niestety obecnie jej najważniejsze budynki są w wieloletnim remoncie – zabudowane olbrzymimi rusztowaniami oklejonymi zdjęciem oryginału.
Zamiast Rinno-ji postanowiliśmy więc zwiedzić Taiyuinbyo gdzie udało nam się trafić na modlącego się mnicha. Niesamowite tempo, wręcz śpiew modlitwy wywarł na nas duże wrażenie. Niestety we wnętrzach świątyń zazwyczaj nie wolno używać aparatów, ani kamer, więc nie mogliśmy uwiecznić tego momentu, ale w pamięci pozostanie nam na długo.
W samym Nikko udaliśmy się jeszcze nad most Shinkyo – podobno jeden z najstarszych w Japonii. Według legendy powstał z ciał niebieskiego i czerwonego węża zesłanych przez jedno z bóstw. Nie wydał nam się spektakularny, ale podobno najlepsze wrażenie robi jesienią w czasie deszczu – my nie mieliśmy tyle „szczęścia”.
Ale Nikko to nie tylko zabytki, to także piękna przyroda. Można wybrać się lokalnym autobusem na jezioro Chuzenji i pobliski wodospad Kegon lub nawet jeszcze dalej w góry nad jezioro Yunoko i wodospad Yudaki.
Dotarliśmy tylko do tej pierwszej pary i szczerze mówiąc nie byliśmy zachwyceni. Tu podobnie jak przy moście Shinkyo zdecydowanie lepiej przyjechać jesienią. O tej porze roku jest jeszcze sporo śniegu i widoki nie powalają.
Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę.
Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad.
Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę Booking.com. To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj.
Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze.
Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach.
Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!
Byłam w Japonii, ale nie miałam okazji przejechać się shinkansenem. Kolejnym razem na pewno to zrobię. Dzięki za fajny wpis! 🙂
Ooo! To pewnie nie ruszałaś się poza Tokio, bo raczej Shinkanseny to dość podstawowy środek lokomocji pomiędzy miastami w Japonii 🙂
Niekoniecznie 🙂 przyleciałam do Osaki, byłam w Kioto i nocnym autobusem jechałam do Tokio.
Ciekawa alternatywa. Chyba niewielu turystów podróżuje autobusami po Japonii, a może szkoda… pewnie widać więcej niż z Shinkansena 🙂 No choć pewnie nie w nocy 🙂
Noo, w końcu ciekawy artykuł podróżniczy, a nie el classico z cyklu „10 powodów, dla których warto odwiedzić Japonię”.
Bardzo ciekawy wpis. Gratulujemy.
Hahaha! „el classico” też czasami uda nam się popełnić, ale dzięki za uznanie 🙂 pozdrawiamy
wow! moje marzenie to wybrać się do Tokio! Fascynuje mnie to miejsce!
Doskonale Cię rozumiemy! Nas też Tokio zachwyciło, choć mnie osobiście bardziej oczarowało jednak Kioto 🙂