Macie swoje ulubione zdjęcie z czasów dzieciństwa? Takie na które patrzycie i z jednej strony wiecie, że jesteście na nim wy, a z drugiej nie do końca wierzycie, że taka sytuacja miała miejsce? Nie pamiętacie tego momentu, bo byliście za mali by chwila zapisała się w waszej pamięci. Co więcej chcielibyście cofnąć się znów do tych czasów lub miejsc z fotografii.
Ja mam jedno takie zdjęcie. Zostało zrobione w 1983 roku w Algierii, na Saharze. Siedzę obok namiotu Beduinów i ze smutkiem patrzę na przywiązanego do namiotu fenka pustynnego. Trudno mi czasem uwierzyć, że aż 5 lat mieszkałem w tym afrykańskim kraju. Oczywiście niewiele pamiętam z tamtych czasów, a pojedyncze, mgliste wspomnienia uzupełnia jedynie kilka zdjęć w rodzinnym albumie. Pozostała jednak we mnie niewytłumaczalna więź z kulturą i obyczajami krajów arabskich, a także tęsknota do miejsc takich jak to ze zdjęcia – do pustyni.
Asia nie do końca rozumie moją fascynację pustynią, a ja nie potrafię jej racjonalnie wytłumaczyć. Bo co może być interesującego w bezkresnym morzu piasku? Po co jechać przez dziesiątki kilometrów najbardziej monotonnego krajobrazu na świecie? Ile czasu, w skrajnym upale, można podziwiać kształt wydm? Jaką przyjemność można czerpać z wykopywania samochodu z piaszczystych zasp?
A jednak… na pustynię ciągnie mnie od zawsze, to silniejsze ode mnie. Dlatego nie mógłbym będąc w Omanie przegapić wizyty na pustyni Wahiba Sands, zwanej także Sharqiya Sands. Moich zamiarów nie pokrzyżowała nawet pogoda, która akurat ten jeden raz nam nie dopisała. Porywisty wiatr, zachmurzone niebo, a nawet silny deszcz, to nie są warunki atmosferyczne jakich spodziewasz się na Wahiba Sands. Ale z drugiej strony zmoknąć na pustyni – bezcenne!
Nazwa Wahiba Sands pochodzi od beduińskiego plemienia Bani Wahiba zamieszkującego te tereny. W niektórych źródłach (np. w Wikipedii) pustynia określana jest już jednak nową nazwą – Sharqiya Sands, która pochodzi od nazwy regionu w którym jest położona.
Pustynia rozciąga się na obszarze około 180 km z północy na południe i około 80 km z zachodu na wschód, na powierzchni około 12,5 tysiąca kilometrów kwadratowych – dla porównania to mniej więcej tyle co całe województwo śląskie!
Na północy Wahiba Sands dominują tereny płaskie, jest to tak zwana pustynia niska. Im dalej na południe i im bliżej morza, tym wydmy stają się wyższe – najpotężniejsza potrafią sięgać nawet 100-150 metrów wysokości. Bardzo charakterystyczną cechą dla Sharqiya Sands jest też wyjątkowe ułożenie wydm. Tworzą one podłużne rynny z północy na południe – zjawisko to jest doskonale widoczne na zdjęciach satelitarnych, ale także dość łatwe do zaobserwowania na samej pustyni. Główne szlaki komunikacyjne rozciągają się w dolinach między potężnymi, piaskowymi wydmami.
Olbrzymie połacie ceglasto-pomarańczowego piasku wydają się środowiskiem wyjątkowo surowym i skrajnie nieprzychylnym dla wszelkich form życia. Nic bardziej mylnego. Może trudno w to uwierzyć, ale naukowcy na obszarze Wahiba Sands zidentyfikowali aż 150 gatunków roślin, 200 zwierząt i 16 tysięcy bezkręgowców! Poza wielbłądami, kilkoma drzewami i krzakami nie udało nam się co prawda zaobserwować innych form życia, ale wierzymy na słowo.
Warto także wspomnieć, że pośród piasków Wahiba mieszka około 3000 Beduinów. Ich wioski rozsiane są po całej pustyni i często zmieniają swoje lokalizacje. Bez lokalnego przewodnika właściwie nie sposób dotrzeć do takich miejsc, ukrytych gdzieś pośród bezkresnych fal piasku. Mieliśmy okazję zobaczyć takie autentyczne gospodarstwo od środka i szczerze mówiąc nie mogliśmy wyjść ze zdumienia jak można funkcjonować w tak trudnych i niesprzyjających warunkach. Tym bardziej, że rząd Omanu wspiera tę społeczność finansując budowę domów w miastach. Tymczasem okazuje się, że większość Beduinów przyjmuje pomoc, ale i tak znakomitą większość czasu spędza na pustyni.
Niezależnie od tego czy planujecie zwiedzać Wahiba Sands na własną rękę czy wraz z lokalnymi przewodnikami, najwygodniej dostać się do Bidiyah i stamtąd rozpocząć swoją przygodę. Leżąca przy drodze krajowej numer 23 miejscowość uznawana jest za bramę do Sharqiya Sands. Stąd przez mniejsze miasteczka takie jak Al Raka czy Al Hawiyah wjedziecie lokalnymi, piaszczystymi dróżkami bezpośrednio na pustynię.
Oczywiście wjazd na piaszczysty teren na własną rękę wymaga przygotowania. Przede wszystkim należy mieć odpowiednie auto – napęd na cztery koła jest tu niezbędny. Należy też zmniejszyć ciśnienie w oponach, co ułatwi jazdę po sypkim terenie. Nie zapomnijcie też o zatankowaniu do pełna, bo walka z wydmami potrafi na krótkim odcinku pochłonąć olbrzymie ilości benzyny. Gdybyście planowali przejechać całą pustynię z północy na południe, mogą się przydać offline’owe mapy w telefonie. Więcej pisaliśmy o nich w artykule: Samochodem po Omanie. Jeśli będziecie trzymać się głównych tras nie powinniście mieć żadnych problemów i nawet pewnie nie zakopiecie się w piasku. Gdy jednak zboczycie z wyznaczonego szlaku, na pewno nie ominą Was przygody!
Jeśli wolicie jednak o nic się nie martwić i zdecydujecie się na zorganizowaną wycieczkę, to w Bidiyah znajdziecie mnóstwo ofert turystycznych, a ściślej rzecz biorąc to one znajdą Was. Wystarczy, że zatrzymacie się na stacji benzynowej lub przy jakimś sklepie, a po chwili ktoś zaoferuje Wam wyprawę na pustynię, przejażdżkę na wielbłądach, wizytę w wiosce beduinów lub nocleg w luksusowym campie. Oczywiście warto z góry wiedzieć na co mamy ochotę i ustalić cenę przed wyruszeniem w drogę. Nie zaszkodzi też trochę się potargować.
Nocleg na pustyni? Brzmi niesamowicie i rzeczywiście tak jest! Zachód i wschód słońca nad piaszczystymi wydmami, nocne niebo upstrzone tysiącami gwiazd, których blask nie miesza się z żadnym sztucznym światłem. Bezkresna pustka w koło i niczym niezmącona cisza. Tak to właśnie wygląda, a kto raz spróbował na pewno nie będzie żałować.
Oczywiście jeśli tylko macie taką możliwość najlepiej spędzić noc na pustyni we własnym namiocie. Możecie się rozbić dosłownie wszędzie, choć zdecydowanie warto znaleźć trochę bardziej zaciszne miejsce. Wbrew pozorom na pustyni toczy się normalne życie, więc lepiej odjechać od głównych dróg – im mniej samochodów i turystów tym lepiej!
Ale jeśli nie macie ochoty lub odwagi na nocleg na własną rękę, to można skorzystać z jednego z pustynnych campów, choć to dość kosztowna atrakcja. W okolicach Bidiyah znajduje się kilkanaście podobnych ośrodków, które oferują noclegi w sercu pustyni. Najłatwiej znaleźć je i porównać oferty w serwisie Booking.com. Wybierając nocleg w takim miejscu nie musicie się martwić o jazdę przez pustynię. Większość campów zapewnia własny transport z Bidiyah.
Podziwianie zachodu i wschodu słońca. Spacer po piaszczystych wydmach, któremu cały czas towarzyszy naiwne pytanie, “a co jest za kolejną łachą piachu”? Wypatrywanie stad wielbłądów majestatycznie wędrujących przez bezkresną pustkę. Liczenie gwiazd na czarnym jak smoła, nocnym niebie. Ognisko wieczorową porą i wsłuchiwanie się w trzaski palącego się drewna. Potrzeba Wam czegoś więcej? Mi osobiście nie, ale dla wymagających i żądnych wrażeń oraz posiadających grube portfele turystów, zawsze jest jeszcze terenowa jazda jeepem lub quadem po wydmach, przejażdżka na wielbłądach, wizyta w beduińskiej wiosce, sandboarding i nocleg w luksusowym apartamencie pośrodku pustyni.
Wybór jest całkiem duży, choć nam w zupełności wystarczył widok piasku smaganego wiatrem z czubka wydmy, czy małego, dzikiego wielbłąda ssącego mleko matki. To widoki, które znałem z dzieciństwa i które ukrywały się głęboko w zakamarkach mojej pamięci. Widoki, które sprawiły że poczułem się znowu dzieckiem w wielkiej piaskownicy!
Podobnie jak na zwiedzenie całego Omanu, tak samo na pustynię najlepszym okresem jest czas między październikiem, a marcem. W dzień temperatura nie powinna wtedy przekraczać 30’C. W pozostałych miesiącach wyprawa na pustynię dla europejczyka nieprzyzwyczajonego do skrajnie wysokich temperatur może być wręcz niebezpieczna. Warto pamiętać, że nocami temperatura na pustyni radykalnie spada. W grudniu nad ranem odnotowaliśmy 4°C.
Polecamy także nasz artykuł o marokańskiej pustyni, czyli jak najlepiej zwiedzać Saharę?
Wahiba Sands to jedna z dwóch omańskich pustyń. Liczba przewodników i campów oferujących swoje usługi w Bidiyah i okolicznych miejscowościach niezbicie pokazuje jak bardzo jest ona popularna i mocno skomercjalizowana. Niestety widać to dość wyraźnie zwłaszcza zaraz po przekroczeniu jej granic. By zobaczyć i poczuć prawdziwą, dziewiczą pustynię, trzeba odjechać wiele kilometrów od miasta. Dopiero wtedy ruch samochodów terenowych staje się mniejszy, nie natkniemy się co chwila na prowizoryczne zabudowania, a i śmieci latających między wydmami będzie mniej.
Oczywiście jeśli nigdy nie byliście na pustyni, to i pierwszy kontakt z Wahiba Sands może Was urzec. Mnie jednak ta wszędobylska obecność człowieka i jego wpływu bardzo przeszkadzała. Poczułem się dobrze dopiero po długiej jeździe przed siebie, gdy droga zaczęła zanikać, a w krajobrazie nie pozostało nic poza piaskiem i wielbłądami – wbrew pozorom to widok którego nie uświadczysz na obrzeżach Wahiby.
Jak wspomniałem Wahiba jest wielkości województwa śląskiego, ale tak naprawdę jest o wiele mniejsza i z roku na rok się kurczy. Co najgorsze kurczy nie z powodów naturalnych, lecz przez człowieka, przez jego ekspansję na dzikie tereny i przez bezmyślne turystyczne eksploatowanie natury.
Zatem czy warto? Warto, ale koniecznie z rozsądkiem i poszanowaniem przyrody! Warto póki są jeszcze fragmenty dzikie i piękne. A także nie warto, bo to my niszczymy pustynię, rozjeżdżamy ją i zaśmiecamy. To przez nas, turystów i podróżników, powstają luksusowe campy pomiędzy wydmami, a samochody z napędem 4×4 zatruwają powietrze. Jestem nieco rozdarty, bo pustynia dla mnie to przede wszystkim wspomnienie dzieciństwa, dlatego nie wyobrażam sobie jej pominięcia w czasie podróży po Omanie!
Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę.
Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad.
Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę Booking.com. To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj.
Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze.
Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach.
Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!
Wow! Pozazdrościć takich wspomnień. A jeszcze bardziej, pozazdrościć tak pięknej, sentymentalnej podróży.
Dzięki! Podróż była wspaniała i im częściej ją wspominam, tym bardziej mnie wkurza, że teraz nigdzie nie można się ruszyć 🙁
Niesamowity wpis i niesamowita historia 😉 nie wiedziałam że mieszkałeś w Algerii. To juz od małego byłeś obieżyświatem i małym globtroterem 🙂
My byliśmy na pustyni w Dubaju i była to wycieczka terenowymi samochodami po wydmach, ale jazda… mój mąż to marzył o takiej wyprawie i cieszył się jak dziecko 🙂 ja nie koniecznie… wyszłam z auta zielona i mało nie umarłam, taka to była dla mnie zabawa 🙂 🙂 przez co zdjęć nie mam bo nie dałam ich rady zrobić 🙂 jak nic trzeba będzie wracać… tylko kiedy…
Tak, myślę że rodzice zaszczepili we mnie zamiłowanie do podróżowania od najmłodszych lat. Do piątego roku życia zjeździli ze mną dużą część południowej Europy i północnej Afryki, a pierwszy raz wyjechaliśmy do Algierii gdy miałem 5 miesięcy. To mogło się skończyć tylko na dwa sposoby – mogłem kochać podróże bezgranicznie lub je znienawidzić. Na szczęście wyszło to pierwsze 🙂
A co do pustyni to ja ją uwielbiam, choć szaleńcze jeżdżenie po wydmach absolutnie nie jest dla mnie, o czym przekonaliśmy się kilka lat temu w Peru. Pustynię mogę podziwiać w ciszy i spokoju 🙂
Nie mam żadnego zdjęcia z dzieciństwa, podobnego do Twojego. Jednak zawsze mnie ciągnęło na pustynię. Tam jest jakaś magia, w poprzednim życiu chyba mieszkałam w Algierii 🙂
Dla mnie przecudowne są te bezkresne pustki, przestrzeń, wydmy, szum wiatru. Jechałam pustynią w Tunezji i to była moja pierwsza przygoda z pustynią.Była pustynia w Australii wiele razy,cudowne pustynie w Iranie, potem w Maroko.No i sam widzisz, że pustynia jest mi przeznaczona 🙂
Na Oman pewnie przyjdzie czas.
Pozdrawiam 🙂
Dobrze wiedzieć, że są pokrewne dusze, które też kochają pustynne klimaty. A co do Algierii to bardzo chcę tam jeszcze kiedyś wrócić… ot takie marzenie.
Niesamowite! Krajobrazy i przeżycia:) Ja bym pewnie dostała odwrtoności klaustrofobii, bo za dużo przestrzeni też źle na mnie działa:D
Ooo!! Ciekawa przypadłość… mnie przestrzeń uspokaja.
Ja lubię przestrzeń, ale ograniczoną:D Ja wiem to skomplikowanie brzmi:)
Brzmi dość intrygująco, ale w pozytywny sensie 🙂
Mnie również tereny pustynne fascynują i chętnie wracam do krajów arabskich. Zdjecie z fenkiem the best:)
Przepiękne zdjęcia i ciekawa relacja. Z twojego wpisu dowiedziałam się nowych, ciekawych rzeczy i mimo, że pustynia mnie nie pociąga, to trudno odmówić jej pewnego uroku.
Dzięki @disqus_ZplBHlXsLf:disqus! Rozumiem, że nie pociąga, a byłaś już na jakiejś?
Nie byłam, ale ja nawet piaszczystej plaży nie lubię 😉 taki ze mnie typ.
Spoko, rozumiem, ja nie lubię śniegu 😀