Podróż zazwyczaj kojarzy nam się z drogą, która prowadzi do jakiegoś celu. Jedziemy gdzieś, by dotrzeć do konkretnego miejsca, by podziwiać określone miasta, zabytki czy krajobrazy. Ale w Szkocji jest nieco inaczej. Zwłaszcza na północy kraju, droga staje się celem samym w sobie. Nie jedzie się do miejsc zaznaczonych na mapie – jedzie się przed siebie. Jedzie się i co chwilę wzdycha z zachwytu – och, jak tu pięknie. Chciałoby się dosłownie co pięć minut zatrzymywać samochód przy drodze, by przynajmniej spróbować zamknąć te niesamowite krajobrazy w kadrze. Ale to nie takie proste, więc od czasu do czasu cichutko przeklina się pod nosem, bo akurat najpiękniejszy widok był w miejscu, w którym w żaden sposób nie można było się zatrzymać, bo droga zbyt wąska i kręta. Trudno zliczyć ile razy żałowaliśmy, że przejechaliśmy jakąś zatoczkę, bo czas naglił, bo trzeba jechać dalej, bo droga zaplanowana na 3 godziny zajęła już 6, a jeszcze długa trasa do pokonania. I tak niemal bez przerwy przez ponad 500 mil – taka właśnie jest szkocka trasa widokowa North Coast 500 (NC500).
Trasę widokową North Coast 500 wytyczono w 2015 roku by lepiej promować północną część Szkocji. Jest to, licząca 516 mil – czyli ponad 830 kilometrów, pętla, która oficjalnie zaczyna się i kończy na zamku w miasteczku Inverness. Do jej stworzenia wybrano najbardziej widokowe drogi północnej Szkocji. Niektórzy pokonują ją w całości w 2-3 dni, innym ledwo starcza tydzień by nacieszyć oko niesamowitymi, zmiennymi krajobrazami. Według rankingu magazynu Now Travel NC500 została uznana za piątą z najpiękniejszych nadmorskich dróg widokowych na świecie, a także nazwano ją szkocką Route 66.
Duża część trasy, zwłaszcza na zachodnim wybrzeżu, poprowadzona jest bardzo wąskimi i krętymi drogami. Dwa samochody mogą minąć się na nich tylko w specjalnych zatoczkach, które wybudowane są co kilkaset metrów. Można napotkać też odcinki górzyste, niezalecane dla kamperów i zazwyczaj nieprzejezdne zimą.
My przejechaliśmy większość z tej trasy – około 450 mil i poświęciliśmy na to 3,5 dnia. Możemy z całą stanowczością napisać dwie rzeczy. Po pierwsze – jeśli zwiedzacie Szkocję, musicie przejechać przynajmniej część North Coast 500, by poczuć jej niesamowity klimat i podziwiać magiczne krajobrazy. Po drugie – North Coast 500 jest bardzo nierówna (i nie mam tu na myśli wyboistości dróg) – są fragmenty wspaniałe i niesamowicie widokowe, ale są też miejsca na które mówiąc wprost szkoda czasu. W naszym odczuciu NC500 można podzielić na 4 główne etapy i każdy potraktować z zupełnie innym priorytetem.
Zdecydowanie najbardziej malowniczy i zróżnicowany fragment drogi North Coast 500 prowadzi przez zachodnie wybrzeże Szkocji. Droga od Lochcarron do Durness zachwyciła nas bezgranicznie. Pokonanie tego fragmentu zajęło nam dwa dni, ale z perspektywy czasu żałujemy tego szaleńczego tempa. Przy dobrej pogodzie tutejsze krajobrazy można podziwiać w nieskończoność i zatrzymywać samochód dosłownie co kilkaset metrów.
Nie każdy tu dociera, bo niektórych odstrasza wąska, górska i kręta droga z Tornapress do Applecross. Nie bądźcie w tej grupie. Na Bealach na Ba trzeba wjechać i wcale nie jest to bardzo trudne… no chyba że zimą lub tirem. Kilka serpentyn, kilkanaście mijanek na drodze i już jesteście na szczycie. I nawet jeśli nie staniecie w wyznaczonym punkcie widokowym, to powinniście być urzeczeni samą drogą wijącą się niespiesznie między szczytami i opadającą delikatnie ku wybrzeżu i miejscowości Applecross. Jest ona znana między innymi ze stad jeleni, które bardzo upodobały sobie te rejony i można je spotkać niemal wszędzie. W czasie naszej wizyty akurat zażywały kąpieli słonecznych na pobliskiej plaży. Ot taki tandetny landszafcik: stada jeleni na tle morza i gór – typowa Szkocja!
Jest też duża szansa, że po drodze traficie na słynne krowy szkockiej rasy wyżynnej, zwane przez nas pieszczotliwie Hajlanderkami. A jeśli nie tu, to na przestrzeni następnych 100 mil, prędzej czy później jedna z nich zastąpi Wam drogę.
Jadąc dalej wybrzeżem w kierunku Torridon koniecznie zwolnijcie, o ile w ogóle uda Wam się na tych drogach rozpędzić w Ardheslaig. Tu znajduje się jeden z najbardziej charakterystycznych budynków w północnej Szkocji. Niepozorny biały domek z czerwonym dachem stoi na tle malowniczego jeziora i od lat jest chętnie fotografowany nie tylko przez turystów, ale także zawodowych fotografów do kalendarzy i pocztówek.
Czasem warto zboczyć z wyznaczonej trasy North Coast 500. Na przykład w miejscowości Kinlochewe. Dosłownie kilka mil w kierunku Achnasheen znajduje się punkt widokowy, z którego roztacza się naprawdę niesamowity widok. Oczywiście nawet jadąc główną trasą będziecie trafiali na podobne krajobrazy, ale tu wyjątkowo wybudowano specjalny parking, a to co zobaczycie rzeczywiście warte jest nadrobienia kilku kilometrów.
North Coast 500 często potrafi zaskakiwać. Gdy przejeżdżaliśmy przez malutką wioskę Laide, Asia nagle krzyknęła: „Tam na kamieniach chyba są foki”. Na początku nie uwierzyłem, i byłem pewien, że to tylko dziwaczny kamień. Ale gdy kamienie zaczęły się ruszać, zatrzymałem się i wyjęliśmy lornetkę. Okazało się, że rzeczywiście nad wodą siedziały 3 foki. Na plaży w następnej miejscowości First Coast, była już cała olbrzymia kolonia – około 30 sztuk. To tylko kolejny dowód, że North Coast 500 to droga, którą należy pokonywać powoli, często się zatrzymywać, podziwiać i obserwować.
Ullapool to pięknie położone miasteczko portowe i największy ośrodek turystyczny w regionie. Panuje tu łagodny klimat dzięki Golfstromowi, a na wybrzeżu rośnie nawet kilka palm. Nieopodal znajduje się mnóstwo szlaków pieszych, więc miasto stanowi doskonałą bazę wypadową do zwiedzania okolicy. Odpływają stąd promy do Stornoway na Wyspie Lewis, latem można też popływać po jeziorze Loch Broom i obserwować foki, delfiny i ptaki morskie. Infrastruktura turystyczna jest naprawdę dobrze rozwinięta. W miasteczku nie brakuje noclegów, kawiarni czy restauracji, więc to dobre miejsce na przystanek w drodze.
W przeciwieństwie do reszty Szkocji, na północy zamków jest niewiele. Dlatego Ardvreck Castle, a właściwie to co z niego pozostało, jest dość charakterystycznym elementem krajobrazu tej części kraju. Malowniczo położony nad Loch Assynt, tuż przy głównej drodze, sprawia że niemal każdy przyjezdny zatrzymuje się tutaj choć na chwilę, by zrobić pamiątkowe zdjęcie. Zamek wybudowany został przez klan MacLeod około 1490 roku. W 1672 roku po 14 dniach oblężenia został on zdobyty i w znacznej części zniszczony przez klan MacKenzie of Western Ross, co jednocześnie zakończyło dominację klanu MacLeon nad ziemiami i jeziorem Assynt. W 1758 roku posiadłość sprzedano hrabiemu Sutherland, Williamowi Gordonowi. Zamek przetrwał w dość dobrym stanie aż do roku 1795. Niestety w wyniku uderzenia pioruna uległ zniszczeniu i nigdy nie podjęto decyzji o jego odbudowaniu.
Szkockie wybrzeże kojarzy Wam się tylko z ze stromymi klifami i brzegiem nastroszonym groźnymi skałami? Nic bardziej mylnego. Na zachodzie i północny Szkocji piaszczyste plaże to nic niezwykłego. Po drodze mijaliśmy bardzo wiele mniejszych i większych zatoczek z uroczymi plażami. Jedną z najpopularniejszych jest ta w Achmelvich Bay. Ponoć tutaj woda jest najbardziej lazurowa, a piasek najbielszy w całej Szkocji.
Wielu turystów docierających w te rejony postanawia odwiedzić latarnię morską Stoer Head, choć naszym zdaniem nie jest to punkt obowiązkowy. Sama latarnia nie jest zbyt widowiskowa, ale stoi na klifie o wysokości 54 metrów. Niestety jest to teren prywatny i nie da się wejść do środka budynku.
Dużo bardziej spektakularny widok zapewnia oddalona o około 3 kilometry na północ, formacja skalna, The Old Man of Stoer. Od latarni do skarpy, z widokiem na charakterystyczną skałę, prowadzi wydeptana przez turystów ścieżka.
Trochę trudno mi to zrozumieć, ale to podobno jedno z najczęściej fotografowanych miejsc na całej drodze North Coast 500. Rzeczywiście konstrukcja tego typu, w tak odludnym i mało uczęszczanym miejscu może trochę dziwić, ale nie jest aż tak spektakularna. Niemniej trzeba przyznać, że mimo swoich rozmiarów dość bezboleśnie wtapia się surowy naturalny krajobraz.
To kolejne dwie malownicze zatoki z piaszczystymi plażami położone tuż obok miejscowości Durness. Obok pierwszej znajduje się też pięknie położony kościół i cmentarz. Samo Balnakiel jest domem dla wielu artystów i rzemieślników, więc można znaleźć tu unikalne rękodzieło.
Odcinek północny North Coast 500, ciągnący się od Durness do John o’Groats, jest zdecydowanie łatwiejszy do pokonania. Już przed miejscowością Strathy droga na stałe robi się dwujezdniowa, bez specjalnych mijanek. Do tego miejsca droga jest jednak nadal kręta i niezmiernie widowiskowa. Im jednak dalej na wschód tym krajobrazy stają się bardziej swojskie i rolnicze.
Tuż obok Durness znajduje się największa atrakcja tej części trasy North Coast 500, czyli jaskinia Smoo. Nazwa Smoo Cave pochodzi z języka nordyckiego (smjugg, smuga), co oznacza dziurę lub ukryte miejsce. Powstała w wyniku działania wód słodkich i słonych. Główna komora jest dziełem morza, a komory wewnętrzne zostały wydrążone przez strumienie. Po jaskini pływa się łódką, a także obserwuje podziemny, wysoki na 20 metrów wodospad. Niestety gdy dotarliśmy w to miejsce łódki już nie pływały, a jaskinię można było podziwiać tylko z zewnątrz.
W kwietniu, maju i wrześniu jaskinia otwarta jest od 11 do 16. W czerwcu, lipcu i sierpniu od 10 do 17. Wstęp kosztuje 6 funtów (dzieci 3 funty).
Małe miasteczko John o’Groats, zamieszkiwane na co dzień przez 300 osób, znane jest głównie ze swojego położenia. To najdalej wysunięty na północ skrawek Szkocji, tu kończy się Wielka Brytania. To też chyba najbardziej turystyczny i to w tym negatywnym sensie punkt na całej trasie North Coast 500. Poza obowiązkowym w takim miejscu znakiem z odległościami do przeróżnych zakątków świata, jest tu także kilka restauracji i cała masa sklepików z pamiątkami. W tym jeden który całkowicie mnie urzekł. Otwarty przez cały rok sklep bożonarodzeniowy, w którym można kupić dosłownie wszystkie świąteczne dekoracje, ozdoby i gadżety.
Oddalona o 5 minut jazdy samochodem od John o’Groats latarnia morska, to punkt obowiązkowy na trasie North Coast 500. Warto tam jednak pojechać nie ze względu na mało atrakcyjny budynek latarni, ale na niesamowite skały Duncansby Stacks wystające z morza zaledwie kilkaset metrów dalej.
Charakterystyczne spiczaste stożki widać już właściwie z parkingu przy latarni. Jednak gdy dotarliśmy w to miejsce, cała okolica została nakryta przez niesamowicie niskie i gęste chmury. Nie widząc upragnionych skał poszliśmy wzdłuż klifowego wybrzeża z nadzieją, że wyłonią się w końcu spośród chmur. Spacer zajął nam około 30 minut i gdy już mieliśmy się poddać i wracać, chmury magicznie ustąpiły, a monumentalne skały były właściwie tuż obok nas. I musimy przyznać, że jeśli pogoda jest dobra, to nie ma po co iść aż tak daleko, choć to oczywiście bardzo przyjemny spacer. Najlepszy widok to ten z pierwszego punktu widokowego.
W drodze powrotnej śmialiśmy się jedynie z samych siebie, że skały cały czas były w zasięgu naszego wzroku tylko ukryte w gęstych chmurach. Cieszyliśmy się także, że zmienna, szkocka pogoda jednak była dla nas łaskawa i nasza cierpliwość została wynagrodzona. Wiele osób, które dotarło do tego miejsca, mniej więcej w tym samym momencie, zawracało zrezygnowanych. My wiedzieliśmy, że warunki pogodowe zmieniają się błyskawicznie i warto poczekać!
Od miejscowości Wick, aż do Inverness, droga North Coast 500 robi się zdecydowanie szersza, bardziej ruchliwa, a zarazem dużo mniej widokowa. Od tego miejsca spektakularne krajobrazy coraz częściej ustępują miejsca rolniczym i bardziej swojskim. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest tu brzydko, ale bez porównania mniej ciekawie i różnorodnie niż na przeciwległym wybrzeżu. Więcej tu miast i miasteczek, czy atrakcji takich jak Dunrobin Castle, niż dzikiej przyrody, którą jednak uwielbiamy najbardziej. Na szczęście ten odcinek ze względu na dużo lepszą drogę można pokonać bardzo szybko i szczerze mówiąc tak też zrobiliśmy.
Nieopodal Wick znajduje się latarnia morska Noss Head – bardzo podobna do tej z Duncansby Head. Dodatkową atrakcją tego miejsca są ruiny zamku Sinclair Girnigoe. Zgodnie z legendami to właśnie w tym zamku może być ukryty Święty Graal.
Atrakcje tej części Szkocji są dość specyficzne. Lubicie chodzić po schodach? Tak? To jest to miejsce dla Was. Ponad 300 kamiennych schodów prowadzi w dół klifu, do czegoś co kiedyś było portem, a raczej małą przystanią w skalistej zatoce. Widoki, delikatnie mówiąc, nie są spektakularne, a na dodatek jak to ze schodami – gdy się z nich zejdzie, to potem trzeba po nich wrócić na górę.
Jeśli jest jakieś miejsce na wybrzeżu wschodnim trasy North Coast 500, które możemy z czystym sumieniem polecić, to będzie to właśnie zamek Dunrobin. Pięknie położony nad brzegiem morza, z pięknymi kwiecistymi ogrodami stanowi całkowite przeciwieństwo małych, kameralnych, kamiennych zamków północy. Więcej o Dunrobin możecie przeczytać w naszym wpisie o szkockich zamkach.
Na wschodzie nie zachwyciła nas nawet nieformalna stolica Highlands – Inverness. To rzeczywiście doskonała baza wypadowa do zwiedzania północy czy wyprawy nad jezioro Loch Ness, w poszukiwaniu Nessi. Niestety miasto samo w sobie bardzo mnie rozczarowało.
Nie mogłem pogodzić się z brakiem dbałości o spójność architektoniczną miasta! Tuż obok pięknych, stylowych kamienic, postawiono obrzydliwe galerie handlowe z czegoś przypominającego naszą „wielką płytę”. Szkaradztwa, tak bardzo rzucały mi się w oczy, że przysłoniły mi wszystkie zalety miasteczka. Dlatego nie wierzcie pocztówkom – Inverness to miejsce, które można pominąć lub potraktować naprawdę po macoszemu.
Fragment drogi North Coast 500 od Inverness do Lochcarron to jedyny odcinek, którego nie udało nam się przejechać i bliżej poznać. Robi tak jednak wiele osób, by nie wracać potem tą samą drogą.
Ale i bez tych 60 mil wiemy, że NC500 to najpiękniejsza trasa w Szkocji – zwłaszcza jej zachodnia część. Dlatego planując wyjazd w te rejony nie poprzestawajcie na Wyspie Skye. Zaplanujcie co najmniej dwa dni na północy, a na pewno nie będziecie żałować.
Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę.
Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad.
Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę Booking.com. To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj.
Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze.
Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach.
Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!
Uwielbiam właśnie włóczyć się bez konkretnego celu, jechać przed siebie i zatrzymywać się w miejscu, które mnie zachwyci. Na zdjęciach widoki prezentują się niezwykle malowniczo. Z chęcią przejechałabym się tą trasą:)
My też tak uwielbiamy. Pewnie dlatego tak bardzo Szkocja przypadał nam do gustu 🙂
Czytam i oglądam zdjęcie i żałuję, że zdecydowanie lepiej znam miejskie dżungle Szkocji – Glasgow, Edynburg. Nabrałam apetytu, by wybrać się za miasto. 🙂
My zdecydowanie wolimy dziką północ Szkocji. W Glasgow widzieliśmy tylko lotnisko, a w Edynburgu spędziliśmy dwa dni i zmęczyliśmy się „tłumem” turystów. 🙂
Matko jedyna! Ależ tam cudnie! Z dala od cywilizacji, spokojnie i te zachwycające widoki… <3
O tak! Taka właśnie jest Szkocja. Spokojna, cicha i magiczna.
Takie miejsca kocham, żadnej miejskiej dżungli, tylko droga przed siebie.Szukanie ciekawych miejsc widokowych, czegokolwiek , co mnie do siebie przyciągnie.
Żadnych tłumów, tylko natura.Nawet Edynburg mnie nie skusi.
Wszyscy znajomi,którzy wrócili ze Szkocji byli zachwyceni.
Super to wszystko opisałeś i pokazałeś.
Na Szkocję choruję, więc tylko pakowac walizki i w drogę.
Pozdrawiam-)
Nas też betonowe dżungle coraz bardziej zniechęcają. Po 1,5 tygodniu w dzikiej Szkocji nawet Edynburg nas nieco przytłoczył.
Piękna droga, jechałam jej fragmentami ❤️ Szkocja to moja miłość, na pewno jeszcze tam wrócę!
Pozdrowiam i zapraszam do siebie,
Zośka 😀
Dzięki, z chęcią wpadniemy 🙂 pozdrawiamy
Szkocja jest piękna. Przejechałam tą drogą zanim jeszcze była znana jako „500” część samochodem, część rowerem i muszę przyznać, że zwiedzanie jej z siodełka roweru jest o wiele ciekawsze. Można lepiej wczuć się w atmosferę tego miejsca i wszystko dokładnie obserwować 😉
Rowerem rzeczywiście musi być jeszcze bardziej wyjątkowo, jeśli oczywiście ma się tylko wystarczająco dużo czasu, żeby podziwiać Szkocję w tym tempie. My niestety nie mieliśmy tyle czasu 🙁
Podobnie rzecz się ma na Bałkanach. Tam też drogi stają się celem samym w sobie 🙂
Takie miejsca są najwspanialsze! Bałkany ciągle przed nami, ale już wiem że nam się tam bardzo spodoba!
Cudowne zdjęcia. Sama wybieram się w tym roku do Szwecji i już nie mogę się doczekać takich widoków!
Dzięki! Szwecja też jest przepiękna. Życzymy udanego urlopu! 🙂
Uwielbiamy niespieszne podróże, drogi prowadzące do różnych zakątków, więc to kraina stworzona dla nas. Piękne pejzaże, cudne zwierzęta, wspaniałe obiekty i ta naturalność. Chciałoby się tam być już tu i teraz.
Masz racje! Dopiero wróciliśmy, a już chcemy wracać 🙂
Fantastyczne widoki i zdjecia !
A te krowy wyjatkowe 🙂
Podziwiam, zazdroszcze i mam nadzieje pojechac
Szkockie krowy są rzeczywiście wyjątkowe, cały czas zastanawiamy się czy one cokolwiek widzą spod tych grzyw 🙂
Szkocja w planach. Isle of Sky czeka. Piękne zdjęcia:)
Oby pogoda Ci dopisała 🙂
Uczta dla oczu 😉 mieliście cudowna wyprawę i narobiliście mi ochoty na ten kraj jeszcze większy 🙂 ja to wszędzie widzę Norwegię i tu też ja znalazłam, a po ostatnim weekendzie to nawet bliźniacze miejsca 🙂 właśnie zabieram się za szykowanie wpisu ale trochę mi z tym zejdzie, to będziesz mógł sobie porównać 🙂
No nic pisze ja na przyszły rok tylko weź i tu traf w pogodę 🙂
Oj tak pogoda w Szkocji to loteria. My mieliśmy niezmiernie dużo szczęścia, ale znamy też takich, którzy wracali tam tylko po to by jednak coś zobaczyć, bo za pierwszym razem pogoda zepsuła wszystko.
Bardzo ciekawy artykuł.
Wybieram się w podróż waszym śladem. Mam nadzieje, że uda mi się odwiedzić te wszystkie miejsca i wykonać równie piękne zdjęcia. Bardzo ciekawie opisujecie Szkocję.
Dziękuję za pozytywny komentarz na moim blogu:
https:// mojezyciewszkocji.blogspot.com
Dzięki Aga! Mamy nadzieję, że pogoda Wam dopisze. Czasem zaglądam na Twojego bloga i lubię Twoje teksty. pozdrawiam
Dwa tygodnie temu przechleliśmy się po raz kolejny trasą NC 500. Oczywiście z namiotem i nocleg na dziko. Tego piękna otaczającej natury nie da się opisać. To po prostu trzeba samemu przejechać i przekonać się na własne oczy, że Szkocja jest piękna.
Pozdrawiam, Patryk
Cudowne zdjęcia, ależ to rozległa kraina…i taka piękna…
Chyba macia dobry aparat , a i fotograf robi extra zdjęcia 😉
Dzięki wielkie za miłe słowa. Aparat rzeczywiście fajny 😀
Pięknie, widoki wspaniałe, jestem zachwycona,że mogłam przeczytać i podziwiać, zwłaszcza,że nie wybieram się w tak odległe miejsca, to fajnie,że mogłam zobaczyć zdjęcia
Dzięki za inspirację. Nie słyszałam o tej drodze, ale dobrze się zapowiada. Wpada do naszych planów wyjazdowych 🙂
My Na razie skupiamy się na naszym kraju, choć i na Szkocje przyjdzie czas
My właśnie mamy jakoś odwrotnie. Na Polskę przyjdzie czas 😉
Biorę w ciemno taką wycieczkę 🙂 Każda opisana część miała swój niepowtarzalny urok 🙂