Do Kioto dotarliśmy wieczorem, zmęczeni po długim i intensywnym dniu w Nikko oraz kilkugodzinną podróżą pociągami. Marzyliśmy tylko o tym by jak najszybciej znaleźć się w łóżku, ale Airbnb znowu splatało nam figla. Tym razem ulicę odnaleźliśmy bez problemu, ale dalej nic się nie zgadzało – ani numer mieszkania, ani kod dostępu ani skrytka na klucze. A że pora była już stosunkowo późna wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze, czyli nocne szukanie hostelu i spanie na dworcu (musicie wiedzieć, że w sezonie kwitnienia wiśni obłożenie hoteli wynosi w zasadzie 100%; ilekroć później byliśmy w informacji turystycznej wisiała tabliczka z napisem „No vacancy today”). Na szczęście znowu z pomocą przyszły nam przemiłe Japonki, które mimo bariery językowej ciągle do nas mówiły jakby to miało sprawić, że w końcu zrozumiemy o co chodzi. Po naszych próbach opisania sytuacji wykonały jakieś tajemnicze telefony, poczęstowały nas ciastkami, a chwilę później byliśmy już w pokoju 403, który miał być pokojem 4C, a klucze znaleźliśmy pod wycieraczką, mimo że miały być w skrytce zamykanej na kod przesłany przez właściciela w wiadomości prywatnej. Przygoda, przygoda, przynajmniej poznaliśmy miłe sąsiadki z dołu.
Rano ruszyliśmy na wiśnie! W Kioto jest ich znacznie więcej niż w Tokio, a przynajmniej takie było nasze wrażenie. Doskonałe miejsca by nacieszyć się sakurą to stare tory przy stacji metra Keage i trasa nazywana Ścieżką Filozofa.
Pierwsze z tych miejsc jest absolutnie bajkowe. Moglibyśmy spędzić tam dobrych kilka godzin obserwując Japończyków (no dobra, Japonki) próbujące uchwycić najlepsze ujęcie z wiśniami w tle.
Z kolei Spacer Filozofa zawdzięcza swoją nazwę profesorowi Uniwersytetu w Kioto, Nishida Kitaro, który codziennie wracał tędy z uczelni do domu. Ścieżka biegnie wzdłuż kanału obsianego po obu stronach wiśniami, co w sezonie sakury wygląda magicznie. Trasa ma ok. 2 kilometrów długości, więc można ją przejść w 30-40 minut, ale jeśli dodacie do tego przystanki co kilka kroków by zrobić piękne zdjęcia, przerwę na ciastko i matcha latte (mój mały japoński nałóg) w jednej z kawiarni wzdłuż drogi lub wizyty w sklepach oferujących lokalne rękodzieło, warto zarezerwować na tę atrakcję około dwóch godzin. Najlepiej też wybrać się w tygodniu, bo podejrzewam, że weekend może być tam nieznośnie.
Oba te punkty można natomiast całkiem pominąć, jeśli jest się w Kioto poza sezonem. Bez kwitnących wiśni nie mają one takiego uroku, a poza tym w Kioto jest tyle innych pięknych – niezależnie od pory roku – miejsc, że po prostu nie ma to sensu. Samych świątyń jest tu kilkadziesiąt i chcąc zwiedzić choćby połowę z nich trzeba by było spędzić w Kioto przynajmniej tydzień, nie wspominając już o innych atrakcjach.
Pomiędzy wiśniowymi spacerami udało nam się zobaczyć Świątynię Nanzen-ji, jedną z najważniejszych świątyń w Japonii położoną u stóp gór na wschodzie Kioto. Idąc od torów w stronę Ścieżki Filozofa właściwie nie sposób jej nie zauważyć.
Duże wrażenie zrobił na nas Srebrny Pawilon, czyli świątynia Ginkaku-ji, zbudowanej pierwotnie jako willa szoguna Yoshimasy. Przy budowie wzorowano się na Złotym Pawilonie, czyli rezydencji jego dziadka, znajdującej się na północy Kioto. Okrążając pawilon ścieżką można zobaczyć słynny ogród z piasku, zwany Morzem Srebrnego Piasku, który jest codziennie pielęgnowany przez mnicha, a także ogród w stylu japońskim – porośnięty mchem, ze stawami i kompozycjami różnych roślin.
Późnym popołudniem, przechadzając się uroczymi uliczkami Higashiyamy, najlepiej zachowanej historycznej dzielnicy Kioto, dotarliśmy do Świątyni Czystej Wody (Kiyomizu-dera), która mimo remontu jest olśniewająca. Nie bez powodu jest najpopularniejsza w Kioto, a podobno nawet w całej Japonii. Wybudowano ją w miejscu, gdzie ze wzgórza wypływa wodospad Otowa, którego wody mają właściwości lecznicze a także przynoszą szczęście w nauce i miłości. Wody jak najbardziej można się napić, ważne jednak by nie sięgać do wszystkich źródeł, bo bóstwo zamieszkujące górę nie lubi takiej zachłanności. Ze świątyni rozpościera się przepiękny widok na miasto i mimo sporych tłumów jest tam magicznie, zwłaszcza przy świetle zachodzącego słońca, które pięknie oświetla zbocze góry i świątynię.
Na sam koniec dnia wysiedlismy jeszcze z autobusu wiozącego nas do domu, by zobaczyć Yasakę – 1350 letnią świątynię usytuowaną między Gion a Higashiyamą. Czynna jest całą dobę a wstęp jest bezpłatny. Wieczorem wygląda przepięknie, bo jest podświetlona tysiącami lampionów.
Chcielibyśmy chodzić po Kioto bez końca, ale z rozsądku wracamy do domu. W planach na jutro m.in. Złoty Pawilon, bambusowy las i świątynie w Arashiyamie.
Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę.
Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad.
Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę Booking.com. To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj.
Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze.
Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach.
Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!